zwierzaki
Tak pomyślałam, że zdołowałam się troszę i poprzedni wpis wyszedł nieco pesymistycznie, to postanowiłam dac dziś jeszcze jeden wpis. Z mężem nie mamy jeszcze dzieci, ale za to uwielbiamy zwierzaki. Wszystie przewijały się już w poprzednich wpisach, ale dziś chcę Wam je jeszcze raz przedstawić i opowiedzieć trochę o nich. A co będzie trochę inaczej, bo to w ońcu nasi kochani domownicy.
A więc zaczne od tej, tóra jest z nami najdłużej, a właściwie ze mną. Nasz sunia Pusia:
Pusia to już emerytka i niestety coraz więcej chorób się jej ima. Ma 12 lat i trafiła do nas niestety po smutnym wydarzeniu.Byłam wtedy nastolatką i miałam wybłaganego wymarzonego pieska- bardzo podobnego. Niestety w czasie pobytu u dziadków ktoś nie domknął furtki i wyszedł na ulicę i niestety samochód go potrącił. Nie udało się go uratować, a wszyscy byli tak w rozpaczy, ze dziadek w czasie 2 dni zlokalizował na wsi kolejną suczkę "w ciąży" i tak mamy Pusię. No i niestety został mi uraz i nasze zwierzaki sa pod ciągłą kontrolą żeby same nie wychodziły za ogrodzenie. Na szczęście Pusia jest bardzo porzywiązana, pilnuje się "nogi". Jedyne co powoduje jej nieposłuszeństwo to hu fajerwerków i petard, wtedy leci ja torpeda do domu niogo nie słuchając. po za tym to bardzo humorzasty piesek. Przyjdzie poprzytula się, ale potem warknie poaże zęby i sobie pójdzie. ocham ją mocno. Była bardzo przywiązana do mamy, ale po jej śmierci, w związku z pracą ojca i jego zimnym stosunkiem do niej trafiła pod nasz dach. Jest nieco otyła i tylko jedzeniem da się ją przekupić. Do obcych nie podejdzie, a i do ludzi, tórych już kojarzy nie do ońca- gryzie i to boleśnie.
A teraz nasze papugi Sky (biało-niebieski) i Sofi (turkusowa):
To był nasz wzajemny prezent z okazji ślubu cywilnego. Marzyło mi się jakieś jeszcze zwierząto. Kot odpadał, bo ojciec by nigdy tego nie przełknął, a króliczka mój mąż. Staneło na ptakach- a te są takie śliczne i mądre- papużki neirozłączki. I tak świetnie naśladują inne ptaki. Tylko trzeba pamietać żeby na noc je przykrywać jak sa w tym samym pokoju co my, bo przedrzeniają się z wróblami np o 5 rano :) Nrazie są jeszcze w mieszkaniu, ale jak tylko pozbędziemy się parkieciarza to będą przeniesione. A i apapugi mamy od maja 2010 a miały rok jak je wzieliśmy.
Nasz kot Bonifacy:
Kot wyszedł przypadkiem. tzn. planowaliśmy go mieć, kiedyś jak się wprowadzimy, ale nie już. Natomiast mam go od syna koleżanki z pracy. Przygarnęła ona kotę a ona się okociła. Nie chciała je karmić, więc dziewczyna je z butelki karmiła. oleżanka sama przygarnęła jednego i tyle mi o nim opowiadała, że się kotami zainteresowałam, a że marzył mi się zawsze czarny, to się kiedyś w centrum handlowym umówiłam i dostaliśmy kotka 2-miesięcznego. To było w czerwcu 2012 i pamiętam, że był wtedy mecz polska- grecja i stwierdziła, że jesli polacy wygrają to kot dostanie imie Tytoń na cześć bramkarza, a że było jak było ma na imię Bonifacy, dla przyjaciół Boniek. Narazie mieszka z teściową, ale już pomieszkiwał i na budowie. O nim można pisać, pisac i pisać. Ewenement- uwielbia pływać, nie pije innej wody niż z krany, żadne zamknięte pudeło i pusza nie jest dla niego wyzwaniem, sam sobie lodówkę otwiera, zwalił z parapetów wszystkie kwiati mamie, uwielbia spacery po dworzu (mimo kastracji), uwielbia nas budzić ocieraniem nosiem i mruczeniem, ocha wszelie pudełka i torebki i polowanie na naszeg 2 pieska, sprytny na tyle, ze ja były szczeniai bawił się w mamę- bo wiedział, że szczeniaki dostają ciepłe mleczko to i jemu coś skapnie. No i można ta długo i długo. Poprostu nasze rozrywkowe kocicho :)
Kolejnym przygarniętym zwierzakiem jest 1,5 letnia sunie Łajka:
Jej historia jest najsmutniejsza. Moja szwagierka usłyszała, ze ciocia jej koleżanki ma szczeniaka i zamierza go wywieć do lasu i tam porzucić, ze dziewczyna ma mieie serce zabrała jej szczeniaka i przyniosła do domu u wieliej rozpaczy mamy, bo uparła się, że to będzie domowy ratlerek (ta tak miał być ratlerek - skundlony ratlere z jamnikiem), a yszedł bardziej jamnik z umaszczeniem ratlerka. Łajka jest cudowna i dostarcza nam najwięszej rozrywki, ponieważ cudownie aportuje i łowi myszy. A przy tym cudownie się bawi z Bonifacym - zabawa z uwolniem ota z siatki, dostracza zawwsze rozrywki. Przez to, ze ja ja zawsze poprzystulam, a mąż się wybawi najbardziej za nami szaleje całą swoją psią miłością. Nie można nigdzie pójść bez niej, bo potrafi z rozpaczy łapać za nogawke, bo "i ona musi iść". Łobuziara jest rozpieszczona do granic możliwości, bo u teściowej nawet spała z nami i to pod kołdrą- oj ciężo będzie nam to zmienić. Kochane zwierzątko miało być wysterylizowane, ale że nie było nas na codzień u teściowej, nie została dopilnowana i w sierpniu oszczeniła się. Było 5 szczeniaków- 4 pieski i 1 sunia. 3 zostały rozdane 1 przygarnęła druga szwagierka, sunie my. Narazie jest umówiona na poniedziałek na sterylizacje i mam nadzieje, że dojdzie do skutku. Łajka jest też najpewniejszym obrońcą rodziny, bo po ratlerku ma zaciętość. Za nic obcego nie wpuści, a uwierzcie mi ma duże zęby. Miała początkowo zostać u teściowej, ale, że ona za bardzo nie dba o zwierzęta, a na szwagieri nie ma co liczyć, mąż zadecydował, ze wędruje do nas (no i jest to jego ulubiony zwierzak).
No i Sara, szczeniak Łajki:
Trafiła do nas, bo nit nie chciał suni, a przy tym ja wole suczki. I jako szczeniak miała od początku pecha :( Na początku wolła męża, ale nie wiem czemu z wiekiem stała się strasznie bojaliwa. Jedynie toleruje mnie i dwie szwagieri. Facetów boii się jak ognia. Męża omija szerokim łukiem. Za mną chodzi w krok w kroj i najchętniej chce na rączki i spać na olanach. No i im dłużej na budowe nie przyjeżdżam tym bardziej jest stęsniona i nie odstępuje mnie na krok. Na początu troszkę nam zdziczała, bo siedziała często cay dzień zamknięta z drugim szczeniaku w tzw. letniej kuchni u mamy w domu, ale próbujemy jej naprostowac trochę trudny charakterek :) No narazie o niej tyle, bo i króto się nią opiekujemy.
Ja pisałam na wstępie kochamy zwierzaki i mamy ich mnóstwo. Czesto sa z nimi kłopoty, ale bez nich nie byłoby ta wesoło i pewnie nieraz byśmy się załamali. Może nie tyle dają nam siłę, co radość z życia, bo potomastwa narazie nie mamy :(
Wpis długi ale chcialam żebyście poznali naszą wesołą ferajne :)