Tak pojawienie się mojego ojca na budowie miała przyspieszyć prace. Niestety nic bardziej mylnego. Nie doceniłam jego kłótliwego charakteru. Cały czs z wujkiem się kłóca co i jak ma być zrobione. Normalnie masakra. Z pozytywów- łazienka dolna prawie skończona, udało się nam zamontoać właz bez kupowania nowego. Rozpoczęliśmy prace z gładziami na górze- jeden pokój plus klatka schodowa skończone. Niestety kładzenie płyt ciągnie się niemiłosiernie. .Na jutro panowie zaplanowali zrobic nasz sufit podwieszany w pokoju na dole- cieaw jestem efetów ich współpracy.
A oto dalsze elementy łazienki:




Przepraszam za wszędobylski bałagn. Dziś choć udało mi się umyć okna po zewnętrznej stronie- ścierki z mikrofibry plus woda z octem działają cuda ;p
Odebraliśmy nasze parapety od stolarza- narazie surowej wersji- mam nadzieję, że dobierzemy odpowiedni kolore. Choć taki surowy jesion jest pięny :)

Wczoraj nam podłączyli ostatnie z zaplanowanych mediów- prąd, wreszcie mamy swój i możemy pożegnać się z płaceniem rachunków teściowej od, tórej ciągneliśmy prąd. Przy oazji przybyło nam troszę bezpieczników w skrzynce i już nie przypomina to ogromnej plątaniny kabli:

No i mamy teraz kolejny ontener i troszę sprzątmy, bo wyończeniówka wyglada gorzej niż było za czasów budowy ;p
Pozdrawiam! i jeszcze raz dzięi za słowa otuchy przy wcześniejszym wpisie :)
Komentarze